EwaG
21:29, 13 cze 2011

Dołączył: 18 maj 2011
Posty: 1089
Witam wszystkich bardziej i mniej aktywnych uczetników Ogrodowiska. Ja chyba należę do tych mniej aktywnych. Może pisanie o własnym ogrodzie zmobilizuje mnie do większej aktywności.
Ogród to właściwie określenie na wyrost. Moje „włości” obejmują zaledwie 300 metrów kwadratury (jak mówi jeden z moich znajomych). To jest ogródek w „kołchozie” ogródkowym czyli w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym położonym w Woli Mrokowskiej. Dla mniej zorientowanych w geografii, a bardziej w umiejscowieniu szkółek to jest ok. 1 km od szkółki „Kordus”.
Ten spłachetek ziemi przejęliśmy z mężem po teściowej; przy okazji zaraziłam trochę męża pasją ogrodniczą. Ta tle sąsiednich ogrodów odznaczał się niebywale wielką liczbą ślimaków, totalnym zaniedbaniem, zdziczałymi drzewami owocowymi. No i strasznie lichą glebą. Zaczęliśmy go ogarniać własnymi siłami, co zajęło nam ok. 1,5 roku. Dziś nawet nie chcę wspominać tej walki z brakiem czasu (teściowa chorowała) i zaniedbanym ogródkiem. Środki finansowe też mieliśmy ograniczone. Tak więc żadnego poprawiania gleby, wymyślnych konstrukcji ogrodowych i rośliny, które zniosą suchą, nazbyt przepuszczalną glebę.
Okres ten nazywam okresem aksamitnym. Kupowałam kilka paczek aksamitek, robiłam rozsadę na oknie i miałam co sadzić na rabatach. Ten ogród odszedł już w przeszłość. Na zdjęciach pokazuję go w „dizajnie” sprzed kilku lat.
W następnych odsłonach nastąpi parę zmian, ale w zasadzie linie rabat się nie zmieniają.
W następnej odsłonie aksamitkowe szaleństwo i plan mojej posiadłości.
Ewa G.
Ogród to właściwie określenie na wyrost. Moje „włości” obejmują zaledwie 300 metrów kwadratury (jak mówi jeden z moich znajomych). To jest ogródek w „kołchozie” ogródkowym czyli w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym położonym w Woli Mrokowskiej. Dla mniej zorientowanych w geografii, a bardziej w umiejscowieniu szkółek to jest ok. 1 km od szkółki „Kordus”.

Ten spłachetek ziemi przejęliśmy z mężem po teściowej; przy okazji zaraziłam trochę męża pasją ogrodniczą. Ta tle sąsiednich ogrodów odznaczał się niebywale wielką liczbą ślimaków, totalnym zaniedbaniem, zdziczałymi drzewami owocowymi. No i strasznie lichą glebą. Zaczęliśmy go ogarniać własnymi siłami, co zajęło nam ok. 1,5 roku. Dziś nawet nie chcę wspominać tej walki z brakiem czasu (teściowa chorowała) i zaniedbanym ogródkiem. Środki finansowe też mieliśmy ograniczone. Tak więc żadnego poprawiania gleby, wymyślnych konstrukcji ogrodowych i rośliny, które zniosą suchą, nazbyt przepuszczalną glebę.
Okres ten nazywam okresem aksamitnym. Kupowałam kilka paczek aksamitek, robiłam rozsadę na oknie i miałam co sadzić na rabatach. Ten ogród odszedł już w przeszłość. Na zdjęciach pokazuję go w „dizajnie” sprzed kilku lat.
W następnych odsłonach nastąpi parę zmian, ale w zasadzie linie rabat się nie zmieniają.
W następnej odsłonie aksamitkowe szaleństwo i plan mojej posiadłości.
Ewa G.
____________________
Ewa ; Ogród Ewy G. ; blog http://www.ogrodyewy.pl/
Ewa ; Ogród Ewy G. ; blog http://www.ogrodyewy.pl/