Alisonek
20:16, 06 lis 2013

Dołączył: 05 lis 2013
Posty: 2771
Witam wszystkich którzy tutaj trafią i będą mieli okazję poznać mój zielony skrawek ziemi.
Moja przygoda z ogrodem zaczęła się na dobre w kwietniu tegoż roku, kiedy to definitywnie padła decyzja, że coś musimy zrobić, bo dotychczasowy ogród tylko straszył. Na czerwiec zaplanowany był nasz ślub także trzeba było się spieszyć, a z małym niemowlakiem to nie było łatwe zadanie.
I tak na szybko skleciliśmy, wkopaliśmy, wyrównaliśmy i posialiśmy to co wg nas będzie pasowało, albo co ja natchnięta jakimś genialnym pomysłem kupiłam i próbowałam wkomponować
bo oczywiście uwielbiam zielone, ogrodowe zakupy
DD
Najpierw pokażę Wam jak było, chociaż i tak nie ma zbyt wielu zdjęć z tego okresu, a potem to czego dokonaliśmy z moim mężem.
Chcąc nie chcąc najpierw zaprezentuję widok z ulicy, znaleziony dzięki Googl Maps, bo nikt inny inaczej by tego nie fotografował
Jak pewnie zauważycie wszystkie drzewa jakie posiadaliśmy zostały ogołocone przez panów z energetyki, bo były zbyt blisko linii energ. i od tego czasu drzewka rosły sobie jak chcialy, pokrzywiły się i prezentowały obraz smutku i rozpaczy. Udało mi sie w swoich zasobach odszukać zdjęcie, gdzie widać ogródek od strony domu, chociaż to dzieciaki są pierwszym planem. Ale dla chcącego odnajdzie tam coś zielonego
to był jeszcze rok 2012.
Potem przyszedł pamiętny kwiecieć 13' i zaczęliśmy od wycinki. Chcociaż się bardzo staraliśmy żadne z drzew nie uchowało się przed piłą w rękach mojego M. Niestety nawet nie ma zdjęć pamiątkowych tego czasu rozbiórki i prac porządkowych
Nasz synuś był lepszym obiektem do zdjęć w tym czasie
W maju nasadziliśmy wszystkie drzewka, krzewy, resztę zielonej ekipy, a M. posiał trawę i czekaliśmy na czerwcowy ślub
Dzięki naszemu kochanemu fotografowi mamy kilka zdjęć ogrodu i tego co udało nam się dotychczas stworzyć.
plan pierwszy to prezent od mojego brata, reszta to już wiecie
fotograf wykorzystał naszą ogrodową dekorację, czyli stary rower na którym stała podróżna walizka pełna komarzycy i surfinii. w oddali widać też przechylony jałowiec, który ostał się kwietniowej rzezi,ale ucierpiał podczas prac glebogryzarki. staraliśmy się go ratować, i dostał "opatrunek" w postaci metalowej linki która miała go prostować i chronić przed calkowitym powaleniem. Lato jeszcze wytrzymał, ale jesienne deszcze go powaliły i musielismy się z nim rozstać
Moja przygoda z ogrodem zaczęła się na dobre w kwietniu tegoż roku, kiedy to definitywnie padła decyzja, że coś musimy zrobić, bo dotychczasowy ogród tylko straszył. Na czerwiec zaplanowany był nasz ślub także trzeba było się spieszyć, a z małym niemowlakiem to nie było łatwe zadanie.
I tak na szybko skleciliśmy, wkopaliśmy, wyrównaliśmy i posialiśmy to co wg nas będzie pasowało, albo co ja natchnięta jakimś genialnym pomysłem kupiłam i próbowałam wkomponować


Najpierw pokażę Wam jak było, chociaż i tak nie ma zbyt wielu zdjęć z tego okresu, a potem to czego dokonaliśmy z moim mężem.
Chcąc nie chcąc najpierw zaprezentuję widok z ulicy, znaleziony dzięki Googl Maps, bo nikt inny inaczej by tego nie fotografował


Jak pewnie zauważycie wszystkie drzewa jakie posiadaliśmy zostały ogołocone przez panów z energetyki, bo były zbyt blisko linii energ. i od tego czasu drzewka rosły sobie jak chcialy, pokrzywiły się i prezentowały obraz smutku i rozpaczy. Udało mi sie w swoich zasobach odszukać zdjęcie, gdzie widać ogródek od strony domu, chociaż to dzieciaki są pierwszym planem. Ale dla chcącego odnajdzie tam coś zielonego

Potem przyszedł pamiętny kwiecieć 13' i zaczęliśmy od wycinki. Chcociaż się bardzo staraliśmy żadne z drzew nie uchowało się przed piłą w rękach mojego M. Niestety nawet nie ma zdjęć pamiątkowych tego czasu rozbiórki i prac porządkowych


W maju nasadziliśmy wszystkie drzewka, krzewy, resztę zielonej ekipy, a M. posiał trawę i czekaliśmy na czerwcowy ślub

plan pierwszy to prezent od mojego brata, reszta to już wiecie


fotograf wykorzystał naszą ogrodową dekorację, czyli stary rower na którym stała podróżna walizka pełna komarzycy i surfinii. w oddali widać też przechylony jałowiec, który ostał się kwietniowej rzezi,ale ucierpiał podczas prac glebogryzarki. staraliśmy się go ratować, i dostał "opatrunek" w postaci metalowej linki która miała go prostować i chronić przed calkowitym powaleniem. Lato jeszcze wytrzymał, ale jesienne deszcze go powaliły i musielismy się z nim rozstać


____________________
w Oborze też mogą być ogrody :)
w Oborze też mogą być ogrody :)