Mala_Mi
20:10, 24 sty 2012

Dołączył: 13 sty 2012
Posty: 50491
Całe życie marzyłam o psie, ale miał być dopiero jak się wybudujemy. Jednak pies tak jak i dzieci pojawia się w naszym życiu nie zawsze z planami..... W 2002 roku przygarnęliśmy psa, którego nikt nie chciał, bo dorosły, bo wielki, bo niegrzeczny, bo nie chciał być przywiązany do łańcucha.... Z psem przyszły obowiązki i długie spacery.... A wraz z nimi myśli, że może jednak wybudować dom dla nas, a dla psa ogród. Mijały lata, myśli te same, tylko czynów było brak. W końcu wiejski pies przyzwyczaił się do życia w bloku.
Potem przyszło nieszczęście i nasz pies zaczął chorować na stawy (kłopoty ze schodami, a mieszkaliśmy na ostatnim piętrze), pewnego dnia stracił przytomność, okazało się, że to serce. Werdykt weterynarki brzmiał, że kolejnego lata w bloku może nie przeżyć.... Nie wspominam dyskretnie o sąsiedzie, któremu pies zawsze przeszkadzał i o psychopacie co truł psy na osiedlu..... Każdy spacer to horror, czy czegoś nie zjadł.
I od tego nieszczęśliwego momentu uruchomiliśmy cały zapas energii i funduszy. Zapadła decyzja - Musimy się wybudować!
Teraz codziennie dziękuję mojemu pieskowi co wabi się piszczotliwie Misio, a oficjalnie Everest, że dzięki niemu odkryłam w sobie pasję "ogrodnika". I od jesieni 2008 roku tworzymy z mężem i Everestem już nie ogród mimo woli, ale ogród naszych marzeń.
Everest od początku nie chciał już wracać do bloku i mówił tu jest moje miejsce na ziemi...
To jest teraz nasze miejsce...i sama nie wiem jak w kilku ujęciach przedstawię to co najpiękniejsze.
Na działce nie było nic oprócz chwastów. Pierwsze nasadzenia były w 2008 roku.
Dużo fotek jest już nieaktualnych, ponieważ ciągle coś udoskonalamy
Ogród to żywy twór, który w czasie sie zmienia 
Potem przyszło nieszczęście i nasz pies zaczął chorować na stawy (kłopoty ze schodami, a mieszkaliśmy na ostatnim piętrze), pewnego dnia stracił przytomność, okazało się, że to serce. Werdykt weterynarki brzmiał, że kolejnego lata w bloku może nie przeżyć.... Nie wspominam dyskretnie o sąsiedzie, któremu pies zawsze przeszkadzał i o psychopacie co truł psy na osiedlu..... Każdy spacer to horror, czy czegoś nie zjadł.
I od tego nieszczęśliwego momentu uruchomiliśmy cały zapas energii i funduszy. Zapadła decyzja - Musimy się wybudować!
Teraz codziennie dziękuję mojemu pieskowi co wabi się piszczotliwie Misio, a oficjalnie Everest, że dzięki niemu odkryłam w sobie pasję "ogrodnika". I od jesieni 2008 roku tworzymy z mężem i Everestem już nie ogród mimo woli, ale ogród naszych marzeń.
Everest od początku nie chciał już wracać do bloku i mówił tu jest moje miejsce na ziemi...
To jest teraz nasze miejsce...i sama nie wiem jak w kilku ujęciach przedstawię to co najpiękniejsze.
Na działce nie było nic oprócz chwastów. Pierwsze nasadzenia były w 2008 roku.
Dużo fotek jest już nieaktualnych, ponieważ ciągle coś udoskonalamy


____________________
Ogród Małej Mi - sezon 2017 / Sezon 2016 / Sezon 2015 / Część II / Część I / Wizytówka / Zlot-2014 / Zlot-2012 Mózg to nie mydło; nie ubędzie go, gdy się go użyje.
Ogród Małej Mi - sezon 2017 / Sezon 2016 / Sezon 2015 / Część II / Część I / Wizytówka / Zlot-2014 / Zlot-2012 Mózg to nie mydło; nie ubędzie go, gdy się go użyje.